Lodówka

Zepsuła się nam lodówka. W piątek wieczorem, bez ostrzeżenia. Wezwałem więc Fachowca, co wieczorową porą w piątek w Warszawie nie jest rzeczą prostą. Fachowiec stawił się punktualnie z wielką torbą pełną przeróżnych przyrządów pomiarowych. Był to starszy, kulturalny pan. Niezwłocznie przystąpił do pracy. Kawy ani herbaty nie chciał. Po 20 min. przemówił oświadczając, że naprawa lodówki jest nieopłacalna. Owszem, mógłby ją reanimować na miesiąc lub dwa za ok. 300 zł., ale jego zawodowa etyka na to nie pozwala.

Żona – w lament! Jak to? Prawie nowa lodówka i do wyrzucenia? Niemożliwe!

Fachowiec spokojnie zaczął nam wyjaśniać w czym rzecz. Otóż nasza ośmioletnia lodówka, mimo, że świetnie wygląda, jest w wieku sędziwym i właśnie dokonała żywota. Jest to efekt „zmowy producentów z zielonymi”. Jeszcze 20 lat temu w lodówkach stosowany był jako środek chłodzący freon – gaz szlachetny. Lodówki mają prostą konstrukcję więc gdy freon był dla nich neutralny urządzenie pracowało bez problemów po 20-30 lat. Tak było z lodówkami Mińsk, Polar czy Szron. Kiedy jednak nastał kapitalizm – wyjaśniał dalej Fachowiec – nikt nie był już zainteresowany długowiecznością lodówek. Producenci dogadali się więc z „zielonymi” aby ci rozpętali kampanię na rzecz ochrony klimatu, czyniąc bogu ducha winny freon źródłem dziury ozonowej. Spisek się powiódł i od kilkunastu lat zamiast freonu stosuje się inny środek chłodzący, który w ciągu 3-5 lat niszczy lodówkę. Jej naprawa jest nieopłacalna by zmusić klienta do zakupu nowej.

Przyznam, że po tym wykładzie powiało w naszym mieszkaniu chłodem.

Pojechaliśmy więc kupić nową lodówkę. Miły sprzedawca niestety potwierdził (nieoficjalnie) nasze obawy. Żadna z oferowanych lodówek, bez względu na cenę, nie ma prawa działać dłużej niż 8 lat.

Przyznam, że czułem się podle mając świadomość jak jestem manipulowany przez producentów i być może „zielonych”. Z rozrzewnieniem wspominałem lodówkę mojej mamy, którą po 20u latach wiernej pracy oddaliśmy (w świetnym stanie) bardziej potrzebującym.

Dlaczego tak rozwodzę się nad zepsutą lodówką? Bo to nie tylko lodówka. Podobnie było z drukarką, mini wieżą, laptopem. Zawsze też tak się dzieje z telefonami komórkowymi gdy kończy się dwuletnia umowa abonencka. Skrzynie biegów w samochodach też „sypią” się po przejechaniu 200 tys. km. I nie ma rady na to.

Przypadek? Nie! Wszystko wskazuje na celowe i przemyślane działanie producentów. Nie opłaca się produkować rzeczy trwałych, porządnych, takich „na lata”. Świat pędzi coraz szybciej, a my konsumenci mamy coraz szybciej kupować nowe, lepsze (?) rzeczy.

Przywożą nową lodówkę, a starą zabierają do utylizacji. Nawet nie zdążyliśmy się z nią pożegnać. Nowy komputer jest po roku przestarzałym komputerem, telefon po roku jest cały porysowany, a pralka z calgonem czy bez i tak niedługo popełni samobójstwo.

Nie jestem sędziwym starcem zapatrzonym w przeszłość, trochę się jednak martwię globalnie wymuszanymi zmianami. Sztucznie nakręcana konsumpcja, rozbudzanie nowych, często dziwacznych potrzeb, agresywna, wszechobecna reklama i manipulowanie zachowaniami konsumenckimi przyczynia się moim zdaniem do stopniowej zmiany wzorców kulturowych, do zmian w stylu życia. I dzieje się to na naszych oczach. Przy czym ja, chociażby z racji wieku i doświadczeń jestem bardziej odporny niż młode pokolenie na narzucanie mi tych zmian. Dla młodego pokolenia jednak, które nie może pamiętać lodówek Szron czy pralek Polar ani niezniszczalnych samochodów volvo i mercedes, czymś zupełnie naturalnym jest, że rzecz się kupuje, a jak się zepsuje, bo zepsuć się musi – oddaje do utylizacji lub po prostu wyrzuca. Nie ma sensu rzeczy szanować i dbać o nie. Nie ma sensu też reperować, naprawiać niczego. Zresztą fachowców od reperowania coraz mniej, a ceny części zamiennych są tak skalkulowane, że czynią naprawy nieopłacalnymi. Rosną więc góry odpadów, z którymi nie wiadomo co począć. Sam mam kilkanaście nieprzydatnych już ładowarek do telefonów.

Nie uczymy już dzieci dbałości o zabawki, książki czy ubrania. Dzieci nie martwią się jak coś się zepsuje, bo wszystkie zepsute lub stare rzeczy z łatwością można wymienić na nowe, fajniejsze, lepsze. Sklepy są pełne nowych rzeczy, a pieniądze wyjmuje się ze ściany.

Potem dziwimy się (my starsi), że młodzi ludzie chcą mieć wszystko. Tu i teraz. Przecież na wszystko zasługujemy – mówi do nas telewizor. A jak coś się zepsuje – nie martw się, nie naprawiaj, zastąp to czymś nowym. Jeżeli zepsuje się lodówka – kup nową, jeżeli telefon nie wygląda już tak dobrze i jest „przestarzały” i nie modny – podpisz nową umowę przez internet i wymień go. To proste.

A jeżeli w twoim związku coś się zaczyna psuć, a ktoś nie wygląda już tak dobrze, jak kiedyś? Nie martw się, nie naprawiaj, nie trać czasu  – w internecie na pewno znajdziesz nowszy, fajniejszy model.

Autor: Paweł Maciaszek

  • Statystyki

    W 2021 r. rozwiodło się ok. 61 tys. par małżeńskich. Liczba ta jest mniejsza niż w latach 2005-2019, przy czym od wielu lat odnotowuje się także mniejszą liczbę zawieranych małżeństw. W miastach intensywność rozwodów jest prawie trzykrotnie wyższa niż na wsi.

    Rozwiedzeni małżonkowie przeżywają ze sobą przeciętnie 14 lat. Średni wiek mężczyzn w momencie rozwodu to obecnie 42 lata. Kobiety były o ok. 2 lata młodsze. 47,7% to rodziny bezdzietne, a 37,7% to rodziny z 1 dzieckiem. Najmniej rozwodów występuje w rodzinach wielodzietnych (0,8 – 2,9%).

    W ponad 2/3 przypadków powództwo o rozwód wnosi kobieta. Zwykle, w prawie 80% rozwodów, sąd nie orzeka winy. Wina męża orzekana jest w 15% przypadków, zaś żony w niewiele niż 3% przypadków.

    Coraz częściej sąd orzeka wspólne wychowywanie dzieci przez rozwiedzionych rodziców – w 2021 r. takich rozstrzygnięć było ponad 68%, opieka przyznana wyłącznie matce to 27% (a jeszcze w 2000 r. udział ten wynosił aż 65%), natomiast wyłączna opieka ojca to 3% przypadków.



  • strona www: Fabryka Dizajnu
    projekt graficzny: nietypowo.com