Małżeńskie szczęście wg Johna Gottmana
Nie wierzcie w przesądy! Gniew i awantury nie muszą czynić małżeństwa nieudanym. Kłócą się także pary szczęśliwe. Bywa, że często i ekspresyjnie. To, co jednak odróżnia je od par na skraju rozwodu to fakt, że nie wpuściły do swojego związku Czterech JeĽdĽców Apokalipsy!
Okazuje się, że przy użyciu specjalnych procedur badawczych można odpowiedzieć na pytanie: co sprawia, że jedne pary wiodą szczęśliwe i udane życie, a inne nieuchronnie podążają ku rozwodowi.
John Gottman podjął takie wyzwanie. Na podstawie uzyskanych wyników jest w stanie przewidzieć z 91 procentową trafnością, czy para się rozwiedzie – przysłuchując się jej rozmowie jedynie przez kilkanaście minut!
W prowadzonej wspólnie z żoną Klinice Miłości w Seattle od ponad 20 lat przygląda się jak małżonkowie komunikują się ze sobą i odnoszą do siebie. Oprócz samej obserwacji z użyciem kamer bada też takie wskaĽniki, nad którymi nie mamy świadomej kontroli, a więc wykluczające udawanie: między innymi małżonkowie są podłączeni do czujników rejestrujących reakcje ich ciała na stres i odprężenie.
Badania Gottmana odkrywają prawdę, znaną ale często niedocenianą: szczęśliwe małżeństwa to te, które się ze sobą przyjaĽnią. A co za tym idzie potrafią okazywać sobie szacunek w sprawach wielkich i pomniejszych.
W szczęśliwych związkach też zdarzają się konflikty, bywa, że nierozwiązywalne. Często o to samo, co w związkach nieudanych. Zdarzają się też romanse. Wiele dobrze dobranych par nie podziela swoich pasji, ma różny system wartości, a obowiązkami dzieli się w sposób całkowicie niesprawiedliwy. Co więcej ? nie trzeba być zupełnie ?zdrowym? by zbudować zdrowy związek. Wśród badanych wiele osób przejawiało różne ?wariactwa i dziwactwa?. Receptą na szczęście nie okazała się tak zwana ?normalność osoby?, tylko dobór odpowiedniego partnera! (co potwierdza starą prawdę, że ?każda potwora znajdzie swego amatora??).
Co w takim razie rzeczywiście niszczy związki? Wzajemny stosunek, który wyraĽnie odzwierciedla się w komunikacji. Pary nieudane walczą ze sobą! Widać to już na początku rozmowy ? jej ton jest oskarżycielski od pierwszych wypowiedzianych słów!
Następnie wkraczają Czterej JeĽdĽcy Apokalipsy: to wyjątkowo destrukcyjne zachowania, które zwiastują duże problemy, z rozwodem włącznie. Pierwszy z nich to krytyka. Wszelkie ?bo Ty zawsze, bo Ty nigdy, Ty jak zwykle?, które sugerują, że problemem nie jest konkretne zachowanie, tylko sam partner jako taki. Tuż za krytyką czai się pogarda. Wyrażana słowami wprost, lub w postaci zjadliwej drwiny czy złośliwości. Albo przez wzruszanie ramionami, wywracanie oczami, westchnienia pozbawione złudzeń co do partnera?(Boże, czemuś mnie pokarał taką żoną?).
Kiedy jedna z osób okazuje swoją wyższość, druga czuje się poniżona. Wtedy do akcji wkracza defensywa. Najlepszą obroną jest atak ? należy więc szybko i bezwzględnie przerzucić winę na partnera. ZnaleĽć jego słabe punkty. Po chwili triumfu okazuje się, że postawa obronna niestety nasiliła konflikt. Gdy już każde z partnerów czuje się dotknięte i zranione, a nadzieja na przerwanie błędnego koła znikąd nie nadchodzi, pojawia się ostatni z JeĽdĽców ? kamienny mur. Chowają się za nim – jedno lub oboje ? pozornie obojętni na to, co się dzieje. Nieprzystępni i milczący. W rzeczywistości, zalani negatywnymi emocjami, próbują ukryć narosłą agresję. Już oboje stracili złudzenia, że tę sytuację da się naprawić. Wychodzą z niej przegrani. I czekają na pierwszą okazję, by oddać swoją złość i ból partnerowi. Tak rodzi się wrogość.
Co w takim razie pozwala zbudować satysfakcjonujący związek? Gottmanowie sformułowali taką receptę – siedem zasad udanego małżeństwa.
Przede wszystkim w spełnionych związkach partnerzy dobrze się znają i wiedzę o sobie wciąż uaktualniają. Rozmawiając na bieżąco o uczuciach, potrzebach, poglądach i wartościach poznają wzajemnie swoje ?mapy świata?, które pozwalają im dobrze poruszać się w świecie partnera. Są więc przygotowani do nieuchronnych zmian w ich relacji i nie zastanawiają się po latach ?Kim jest ten łysiejący facet na kanapie??, ?Co to za rozczochrana baba w szlafroku??.
Po drugie pary udane pielęgnują uczucia sympatii i podziwu. Partnerzy doceniają się, chwalą, mówią słowa podkreślające ich zażyłość, wzajemną akceptację. Cieszą się ze swoich sukcesów, trzymają swoją stronę. Czyli mówiąc krótko – lubią się! Szkiełko naukowca dopatrzyło się wyraĽnych zależności liczbowych: stosunek wzmacniających komunikatów do negatywnych w takich związkach wynosi 5:1. A tymczasem w związkach nieudanych najwyżej 5:4 ? na pięć dobrych słów co najmniej cztery są dotkliwe.
Poza tym w dobrych związkach małżonkowie zwracają się ku sobie i dają sobie uwagę. Nie zbywają swoich wypowiedzi obojętnością, potrafią włączyć się w to, co przeżywa partner, nie tylko w sprawach dużej wagi, ale codziennych drobiazgach. W takim związku jest dobra energia: ludzie potwierdzają nawzajem, że to, co mówi druga strona jest dla nich istotne i angażujące, często okazują entuzjazm dla swoich propozycji. Doceniają też swoje intencje, nie tylko skutki zachowań.
Dodatkowo Gottmanowie zauważyli, że w szczęśliwych związkach partnerzy są gotowi ulegać wpływowi drugiej strony. Uznają swoją równorzędność przy podejmowaniu decyzji, szanują się, potrafią dzielić się władzą. Umieją wypracowywać kompromisy, ustępować i uczyć się od siebie nawzajem. MężczyĽni dopuszczający wpływ żon zyskują na tym szczególnie dużo: są mniej zestresowani, a ich partnerki rzadziej rozpoczynają dyskusję oskarżeniami. Nie narażają się też na argumenty ?muszę krzyczeć, abyś mnie w ogóle usłyszał!?.
Pary szczęśliwe inaczej niż pozostałe traktują sytuacje konfliktowe. Zamiast atakować ?bez ostrzeżenia? starają się rozpoczynać rozmowę w sposób łagodny, a gdy spór się zaostrza, podejmują próby ratowania dobrej relacji: przepraszają, wycofują raniące słowa, obniżają temperaturę konfliktu doceniając partnera lub okazując mu czułość. Są też w stanie przyznać się do błędu i szukać kompromisu. Ma to głęboki sens ? Gottmanowie ostrzegają, że spory małżeńskie kończą się w takim samym klimacie, w jakim się rozpoczęły! Warto więc postarać się na samym wstępie!
Małżonkowie szczęśliwi zwykle rozwiązują problemy, które da się rozwiązać. Ale nauczyli się też akceptować, że pewne konflikty pozostaną nie rozwiązane. Trudno wypracować kompromis w kwestiach wartości czy różnych standardów na temat wychowania dzieci, porządku w domu, towarzyskości. Ale można nauczyć się z tymi różnicami żyć, rozumiejąc i szanując to, co kryje się za taką lub inną postawą partnera. I w ten sposób pokonać sytuacje, które wydają się bez wyjścia.
Nie chodzi przecież o to, by zgadzać się we wszystkim, ale by pozostawać otwartymi na odmienność partnera. Szczęśliwe małżeństwa potrafią dzielące ich różnice włączyć w swoją ?kulturę?, jako aspekt charakteru związku, jedynego w swoim rodzaju.
I wreszcie to, co wyróżnia spełnione pary to duchowy wymiar związku. Pozwala on przeżywać parze poczucie wspólnoty, silnych więzi.
Szczęśliwe pary podsycają to poczucie tworząc wspólne rytuały, zwyczaje, wspólne cele. Wzmacniają w sobie przekonanie, że do różnych rzeczy doszli razem.
Bez znudzenia raz po raz przypominają sobie te same opowieści ?z historii związku?, wspominają chwile szczęśliwe, chwile trudne i to, jak poradzili sobie z życiowymi zakrętami. Poczucie wspólnoty to znakomite lekarstwo przeciwko rozwodom.
Czy te wnioski zaskakują? Czy wywracają do góry nogami naszą wiedzę i intuicje na temat małżeństw? Przypuszczam, że nie! Czy wskazania Gottmanów są wyjątkowo wyrafinowane i trudne do zastosowania? Nie sądzę, aby tak było.
Na co więc czekać? Bierzmy się do pracy nad naszymi związkami od zaraz. Na początek sugeruję przypomnieć sobie, w jakiej fajnej osobie zakochaliśmy się. Potem uśmiechnąć się do siebie i od razu powiedzieć partnerowi coś ciepłego .
Autorka: Dorota Ziółkowska-Maciaszek